Walkę przegrałem na punkty stosunkiem 3:2. W pierwszej, bardzo wyrównanej, rundzie szliśmy w zasadzie równo, cios za cios ale przeciwnik był nie wygodny i „nie leżał mi”. W drugiej rundzie udało mi się odnaleźć rytm w atakach na drugie tempo, trzecia runda wyglądała najlepiej ale zabrakło to żeby w oczach sedziów być wygranym. Mój rywal był szybki i dużo pracował na wstecznym. Plus jest taki, że tym razem niczego nie złamałem 😉
Jak wiecie to był turniej, a mój przeciwnik w finale bardzo szybko, bo już w pierwszej minucie walki, posłał na deski Fernando Silvano z Mike’s Gym. Jak tylko wrócę do kraju napiszę trochę więcej o walce.